piątek, 18 października 2013

Rozdział jedenasty


          Mikołaj wpatrywał się we mnie intensywnie swoimi świdrującymi oczami, a ja siedziałam nieruchomo, niczym posąg na fotelu obitym kremową skórą. Zatkało mnie na maksa. Nie przypuszczałam, że może wyskoczyć do mnie z czymś takim, że nosił przy sobie zdjęcie Anity, że w ogóle pomyślał, by mnie i ją mogło coś łączyć.  Chciałam coś powiedzieć, może nawet go okłamać, ale paraliż owładnął całe moje ciało, łącznie z językiem. Przenosiłam wzrok to na niego, to na zdjęcie i nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani jednego sensownego słowa, a o sklejeniu zdania to już w ogóle mogłam zapomnieć. To nie miało tak wyglądać.To ja miałam go zaskakiwać i być dwa kroki do przodu, nie on. Cholera! Jak na razie nic nie szło po mojej myśli... Iga, kurka wodna, musisz jakoś wybrnąć z tej sytuacji, powtarzałam sobie w myśli te słowa jak mantrę. 
           Radecki ciągle gapił się na mnie, trzymając mi przed nosem zdjęcie i oczekując mojej odpowiedzi. Do moich nozdrzy przedostał się charakterystyczny aromat jego perfum, kiedy lekko nachylił się w moją stronę. Chciał mi zrobić przesłuchanie i tylko po to zabrał mnie na tą głupią przejażdżkę, żebym mu wyśpiewała wszystko, co wiem, ale... To on miał kontakt z ta podłą suką i wspólne interesy, więc w co grał? Na pewno ostatnimi czasy wiedział więcej o Anicie niż ja, niemająca z nią styczności od miesięcy.
          - Nie mam pojęcia kto to jest - wypaliłam nerwowo, starając się ukryć zakłopotanie, ale chyba niezbyt dobrze mi to wychodziło, bo mój towarzysz odrobinę zmarszczył czoło. Nigdy nie lubiłam kłamać, jednak ostatnio zdarzało mi się to bardzo często. Nie z własnej woli, lecz niektóre sprawy mnie do tego zmusiły. Teraz było podobnie.
          - Jesteś tego pewna? - zapytał, dokładnie obserwując moją reakcję i przysuwając się jeszcze bliżej mnie, wprawiając mnie tym w jeszcze większe skrępowanie. Zrobiło się niebezpiecznie. Odwróciłam twarz w stronę bocznej szyby i wzięłam kilka oddechów na uspokojenie.
            Tak bardzo nie chciałam panikować, ale teraz właśnie w tym ważnym momencie, uwydatniły się wszystkie moje tchórzliwe cechy. Wyskoczyłam z czarnego mercedesa jak strzała i pobiegłam szybko w kierunku wnętrza stacji, pozostawiając zszokowanego Radeckiego samego. Nie mogłam pozwolić, by cokolwiek ode mnie wyciągnął i wolałam uciec niż wygadać mu się. Może to było lekkomyślne i jednoznaczne z tym, że dziewczyna ze zdjęcia nie była mi obca, ale to była chwila, jedna, krótka i bezmyślna z mojej strony. Adrenalina zrobiła swoje, a serce niemal podskoczyło mi do gardła. W budynku minęłam kilka stoisk ze słodyczami, napojami i innymi przekąskami, a także z alkoholem. Starsza kasjerka ubrana w specjalny uniform zdawała się nawet mnie nie zauważać, ponieważ była zaabsorbowana rozwiązywaniem krzyżówki, co rzecz jasna było mi na rękę, a w dodatku nie widziałam, by Radecki za mną podążał. Wzrokiem odnalazłam drzwi prowadzące do damskiej toalety i szybko zamknęłam się w jednej z kabin. Nie zwracałam uwagi na porozrzucany papier po całym, wykafelkowanym białymi płytkami pomieszczeniu czy uszkodzone muszle, ponieważ musiałam gdzieś przeczekać. Zwłaszcza, że Mikołaj jednak wkroczył za mną do środka budynku, ale na szczęście zdążyłam się ukryć. Do damskiej toalety raczej by nie wszedł, chociaż kto go tam wie... Nie wiedziałam ile czasu będę zmuszona spędzić w kiblu i nie napawało mnie to optymizmem. Musiałam jakoś się stąd wydostać niezauważenie. Poza tym przecież Radecki na pewno nie będzie czekał na mnie cały dzień, w końcu był bardzo zajętym gwiazdorem. Albo raczej był zajęty gwiazdorzeniem, to by lepiej pasowało do tego kretyna. Jedyna w miarę racjonalna myśl, która przyszła mi do głowy to był Arczi. Ponownie musiałam poprosić go o pomoc, bo był moim jedynym wyjściem z tej sytuacji. Chciałam, żeby po mnie przyjechał, tylko tyle lub aż tyle. Wyciągnęłam z kieszeni czarnych, sztruksowych spodni komórkę i próbowałam połączyć się z dziennikarzem. Usłyszałam kilka sygnałów, a potem pocztę głosową. Szlag! Mój rycerz na białym koniu tym razem mnie nie wybawił z opresji. Musiałam sobie sama jakoś poradzić, do czego po części byłam przyzwyczajona. Na dodatek chciałam już chować telefon do kieszeni, kiedy się rozdzwonił. Zapomniałam o tym, że podałam Mikołajowi numer, czasami byłam naprawdę głupia... Szybko go rozłączyłam i wyłączyłam całkowicie aparat, później wrzucając go do kieszeni. Otworzyłam drzwi od kabiny i pchnęłam je z trudem do przodu, żeby się wydostać. Z buta odczepiłam papier, który się do niego przykleił i dla pewności umyłam ręce w obitej umywalce. Podeszłam do drzwi wyjściowych i delikatnie uchyliłam je, by ocenić sytuację.
          Mikołaj nadal stał przy kasie i dyskutował o czymś ze sprzedawczynią. Jednym słowem byłam w dupie. Jak miałam stąd wyjść, kiedy on był tam? Próbowałam wsłuchać się w to, o czym rozmawiali, ale wystarczyło mi, że zobaczyłam jak mężczyzna dawał jej autograf. No proszę, wszędzie twoje fanki Mikołajku, możesz być z siebie dumny. Chociaż tak szczerze mówiąc, to jakoś nie był zadowolony z tego w tamtym momencie. Na twarzy miał wymalowane zdenerwowanie. Och, czy to ja byłam tego powodem? Mimowolnie zaśmiałam się pod nosem, że próbował mnie szukać. Powodzenia. Wytężyłam jeszcze raz słuch, kiedy powiedział coś do starszej kobiety. Była w niego tak zapatrzona, że to było aż żałosne. Przecież on był zwykłym facetem, dupkiem nawet. Co z tego, że zapach jego perfum wkuwał się w pamięć, spojrzenie było hipnotyzujące, a uśmiech magnetyczny... Tak jak u wielu innych mężczyzn, których różniło tylko to, że nie byli popularni.
          - Na pewno nie widziała pani tu tej dziewczyny? - zapytał desperacko, opierając się o ladę. Jeżeli mnie nie widziała to właściciel powinien zatrudnić jakiegoś ochroniarza, przecież mogłam wynieść pół asortymentu i ona by tego nie zauważyła. - Średniego wzrostu, brązowe, lekko kręcone włosy, czarne oczy, pełne usta. Bardzo ładna - opisał mnie kobiecie z nadzieją, że jednak coś mu powie. Na nic to się zdało, a ja byłam zaskoczona tym, że tak dokładnie potrafił mnie scharakteryzować. W dodatku uważał, że byłam ładna? Starsza, rudowłosa kobieta z trwałą na głowie i w czerwonym fartuszku, obstawała jednak przy swoim. 
            - Nikogo takiego tutaj nie było - wyszczerzyła się do piosenkarza, jakby chciała go poderwać. 
          - No dobrze, dziękuję - odpowiedział zrezygnowany Radecki, wzdychając przy tym głośno. Odwrócił się napięcie od sprzedawczyni i przejechał palcami po swojej idealnie ułożonej fryzurze. Obserwowałam go jeszcze przez chwilę. Rozglądał się bezradnie, chyba nie do końca wierząc w zapewnienia starszej pani. Tylko niby dlaczego tak mu zależało, żeby mnie znaleźć? To oczywiste. Chciał dowiedzieć się czegoś o Anicie, ale co ja mu mogłam powiedzieć, poza tym, że nieźle mnie oszwabili z wszystkiego co miałam najcenniejsze? Zresztą... Sam na pewno dobrze wiedział, co zrobił. 
                 Nie wiem dlaczego, ale ciężko było mi się pogodzić z myślą, że był gejem. Przypomniała mi się sytuacja z balu, gdy odesłał z kwitkiem swoją przyjaciółkę, która przystawiała się do niego. Sytuacja stała się trochę bardziej klarowna, lecz wiedziałam, że podrywem już nic nie zdziałam. W pewnym momencie piosenkarz zerknął w kierunku drzwi, za którymi stałam i zrobiło mi się trochę gorąco, gdy zatrzymał wzrok. Delikatnie pociągnęłam je do siebie, zostawiając sobie tylko minimalne pole widzenia na jego sylwetkę. Wydawało mi się, że chciał podejść bliżej, ale w tym samym momencie zadzwonił jego telefon i najwyraźniej mężczyzna o mnie zapomniał.
          - Jak to, co się stało?! Będę tam za piętnaście minut! - uniósł się i widocznie zdenerwowany opuścił stację w biegu, wskakując do swojego merca i odjeżdżając z piskiem opon. Odetchnęłam z ulgą, lecz teraz pozostawała kwestia tego jak wrócę do domu skoro z Arturem nie było kontaktu i co się takiego wydarzyło, że Radecki rzucił wszystko i tak po prostu odjechał.
          Za radą młodego chłopaka ze stacji, który tankował swoje auto, szłam w kierunku na zachód od budynku, gdzie podobno kilometr dalej znajdował się przystanek tramwajowy. Moje buty były już całe brudne od mokrej trawy, ponieważ w tych okolicach nie było nawet normalnego chodnika. Dookoła same lasy i łąki, zero cywilizacji. Kolejny raz próbowałam dodzwonić się do Artura, jednak Kosak nadal nie odpowiadał. Po trzech próbach dałam sobie spokój i postanowiłam sama się dostać do centrum. Byłam zła, zdenerwowana, zmęczona i kompletnie nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam. Radecki nieźle wywiódł mnie w pole, a to podobno ja miałam nim manipulować... Nieźle, Iga. Na dodatek tego wszystkiego poczułam kilka drobnych kropel na swojej twarzy, co mogło zwiastować nadejście ulewy. Jeszcze tego mi brakowało, jak się sypie to już wszystko! Zacisnęłam mocniej dłonie i zęby, przeklinając pod nosem i przyspieszyłam nieco kroku, by nie złapał mnie deszcz. Miałam w tamtej chwili tylko nadzieję, że nieznajomy ze stacji nie kłamał i zaraz naprawdę dojdę do tego przystanku. Byłam wściekła na Radeckiego i na samą siebie. Odwdzięczę mu się za to z nawiązką, koniec tego odwlekania. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć też B. 
                Wymyślałam pod nosem obrzydliwe i niecenzuralne piosenki na temat tego całego Mikołaja, kiedy nastąpiło ostateczne oberwanie chmury. Niebo było niemal całe czarne, a z wysoka lał się kwaśny strumień wody. Na szczęście nie wiało zbyt mocno. W pobliżu nie było widać nawet jednej żywej duszy, po prostu pięknie. Pocieszał mnie jedynie fakt, że kilkadziesiąt metrów dalej zauważyłam czerwony przystanek i małe osiedle domków jednorodzinnych. Prawdopodobnie przedmieścia. Byłam uratowana! Podbiegłam szybko do budki, by się schronić przed coraz mocniej napierającym deszczem, jednak to nie zmieniło faktu, że i tak byłam już cała przemoczona.
          Do mieszkania wróciłam koło godziny dziewiętnastej. Miałam dość wszystkiego, ale najbardziej swojej nieporadności. Niby chciałam się szybko rozprawić z tym gogusiem, jednak za każdym razem, kiedy pojawiał się w pobliżu coś mnie hamowało i wymyślałam coraz bardziej absurdalne rzeczy. Czasami sama siebie nie rozumiałam, dlatego teraz postanowiłam z tym skończyć ostatecznie. Weszłam do swojego fiołkowego pokoju, by zrzucić z siebie mokre ubranie i założyć jakieś suche dresy. W mieszkaniu panowała grobowa cisza, więc Artura raczej nie było, ponieważ nikt się nie kręcił po naszej kuchni, ani nie oglądał telewizji. Wyglądało na to, że jestem zupełnie sama. W tej ciszy dało się usłyszeć strzykające meble i własny oddech. Właściwie to dobrze, bo nie musiałam tłumaczyć się współlokatorowi dlaczego wyglądałam tak jak wyglądałam, czyli jak mokra kura. Po tym jak się przebrałam, poszłam zrobić sobie moja ulubioną, malinową herbatę. Znakomicie działała na moje skołatane nerwy i dreszcze, które mnie przechodziły. Pociągnęłam kilka razy nosem i wsypałam dwie łyżeczki cukru do kubka, gdzie leżała już torebka herbaty, zalewając to wszystko zagotowaną wcześniej wodą. Rozsiadłam się wygodnie na miękkiej kanapie w salonie i znowu zaczęłam rozmyślać o swoim odkryciu, które prześladowało mnie właściwie przez pół dnia. Musiałam poradzić się Artura, tak jak to wcześniej postanowiłam. Sama nie do końca wiedziałam jak mogę wykorzystać tego newsa przeciwko niemu, ale Kosak to zawodowiec. W końcu dziennikarze wiedzą najlepiej, co zrobić z takimi nowinkami. A może nawet napisze o tym artykuł... Właściwie zapewne zrobiłby furorę. Już wyobrażałam sobie ten tytuł: "Bożyszcze nastolatek gejem!" Czułam się z tym dość dziwnie, bo pomyślałam o tym, że nie chciałabym, aby ktoś wykorzystywał taką informację, aby zniszczyć mi życie. Nie znosiłam Mikołaja, ale z drugiej strony... On nie miał oporów, by niszczyć moje życie, ale przecież ja do końca wcale nie wiedziałam jak tak naprawdę było... Myślałam o tym wszystkim, gdy usłyszałam przekręcający się klucz w zamku od drzwi. To musiał być Arczi, nikt inny. 
          Mój współlokator zdejmował właśnie buty w korytarzu, gdzie zwykł je zostawiać i wyglądał dokładnie tak samo, jak rano przed wyjściem z tym, że był jakiś niewyraźny na twarzy, jednak nie miałam głowy do tego, żeby wypytywać go o szczegóły, musiałam mu powiedzieć o Mikołaju. Stałam w progu z jeszcze trochę mokrymi od deszczu włosami i ulubionym, różowym kubkiem, czekając aż zdejmie kurtkę i o mały włos nie wyskoczyłabym z własnej skóry. W końcu nie wytrzymałam.
          - Artur, możemy chwilę pogadać? Chciałam się o coś zapytać - powiedziałam zniecierpliwiona. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy mężczyzna wyminął mnie tylko, wkraczając w głąb mieszkania. Podążyłam za nim od razu, czekając na odpowiedź i wydawało mi się, że mijają wieki, kiedy z kamienną miną nalewał sobie soku do szklanki. - No bo dowiedziałam się czegoś bardzo...
- Nie teraz Iga, nie mam czasu na takie bzdury - wszedł mi w zdanie i z miną naburmuszonego dziecka zostawił mnie samą przy wysepce w kuchni i poszedł do swojego pokoju, mocno trzaskając za sobą drzwiami. 
             Był zły? Smutny? Wściekły? Zmęczony? Każdemu zdarza się gorszy dzień, ale to nie powód, żeby mnie tak zignorować... Mogliśmy przecież pogadać także o jego sprawach. Rano humor mu dopisywał idealnie, co się stało? Czy to miało związek z jego byłą? Westchnęłam ciężko i udałam się z powrotem na kanapę do salonu, gdzie wcześniej rozmyślałam o Radeckim. Na sofie był jeszcze odbity ślad mojego tyłka. Widocznie sama będę musiała się z tym uporać. Zapowiadała mi się kolejna bezsenna noc, spędzona na układaniu następnego planu... Kompletne szaleństwo. Chciałam się trochę zrelaksować, więc z telefonu puściłam sobie kilka moich ulubionych piosenek, jednak spokój nie trwał długo, gdyż ktoś przerwał moją muzyczną terapię smsem.
          Jakie było moje zdziwienie, kiedy na wyświetlaczu komórki zobaczyłam numer, który już dawno uznałam za nieaktualny... Miałam do tego podstawy, ponieważ dzwoniłam do Anity tysiące razy. Nigdy nie odebrała, nie odpisała, nie oddzwoniła, więc myślałam, że kartę wyrzuciła. A teraz dostałam od niej smsa! Zawahałam się przez chwilę, ponieważ nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć, co mi napisała. Przypuszczałam, że to nie była wiadomość z przeprosinami i prośbą o wybaczenie, o nie. Tylko czego mogła chcieć? Czułam jak oblewa mnie fala gorąca, świadcząca o zdenerwowaniu. Ciekawość zwyciężyła, musiałam się dowiedzieć czego chciała. Bez powodu by się nie fatygowała pisać do starej przyjaciółki. Drżącym kciukiem nacisnęłam guzik, który otworzył smsa...

***
Cześć kochani! Witamy ponownie :) mamy nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu i nie gniewacie się za to, że dodajemy troszeczkę rzadziej. Czekamy na wasze szczere opinie! Jesteśmy ciekawe, co do waszych przypuszczeń, macie jakieś? My jesteśmy nadal podekscytowane losami Igi i innych bohaterów :D Piszcie, co u was słychać no i pozdrawiamy gorąco, jednocześnie życząc udanego weekendu!
Pytania:
Carla
Charlize
Edit: Czy może ktoś nam polecić jakąś fajną ocenialnię, gdzie nie ma mega długich kolejek?

8 komentarzy:

  1. Dlaczego Mikołaj pytał o Anitę? Może i jemu zdążyła już podpaść?
    I ten sms od niej na koniec.. tyle pytań a odpowiedzi najwcześniej za 2 tygodnie.. No cóż, rozumiem :)
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. ZABIJE WAS! Serio, serio. Po pierwsze oczekiwanie na rozdział minęło jak z bicza strzelił, co mnie cieszy. Po drugie, dzisiaj myślałam o tym opowiadaniu, a tu taka miła niespodzianka w postaci nowego odcinka. Po trzecie, myślałam, że sprawa ze zdjęciem rozwiąże się w zupełnie inny sposób :o Po czwarte, chcę Was zabić, bo znowu w takim mega momencie skończyłyście rozdział! :o Co też ona mogła napisać.. Albo to Radecki napisał z jej telefonu, żeby sprawdzić czy Iga ją zna. Tak swoją drogą to ta ucieczka była świetna XD Oczywiście przemyślenia Igi jak zwykle wywołały u mnie chichot/śmiech :D Uwielbiam ją, jest genialna postacią. A co do Artura.. Ciekawe co też się stało. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że Artur jakoś powiąże się ze sprawą Anity/Radeckiego i to nie przez Igę. Ale ja lubię dramę, tragedię i spiski także z tego wynika moje podejrzenie :D

    Czekam jak zwykle bardzo niecierpliwie i pozdrawiam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nie szkodzi, że dodajecie rzadziej, i tak kocham to opowiadanie tak samo :D A nowy rozdział przeczytałam z największą przyjemnością.
    Powiem szczerze, że na miejscu Igi też bym chyba spanikowała. Wydawało się, że Mikołaj je jej z ręki, a tymczasem wyjął te nieszczęsne zdjęcie, co ostatecznie zburzyło pewien spokój. Tak jak pisałam już wcześniej, odnoszę wrażenie, że Radecki wcale nie jest w takich dobrych kontaktach z Anitą, może jego też wykorzystała albo on wykorzystał ją... Nie mam pojęcia. Mikołaja mimo wszystko lubię, zaś Anita wydaje mi się podłą suką bez serca.
    Cóż, ta ucieczka z samochodu piosenkarza nie była zbyt mądrym posunięciem, ponieważ tym ruchem Iga aż nazbyt dobitnie dała do zrozumienia, iż zna dziewczynę na zdjęciu, a jednocześnie nie jest szczera, skoro nie chce powiedzieć, o co chodzi. Już myślałam, że Mikołaj wyciągnie Igę z tej łazienki na stacji - jestem pewna, że sterczałby tam jeszcze długi czas, czekając na nią, gdyby nie ten nagły telefon.
    Ciekawi mnie zachowanie Artura, ostatnio tryskał taką radością i energią, a teraz przyszedł taki markotny... Może chodzi znowu o jego byłą partnerkę?
    Końcówka zaskoczyła mnie totalnie. Co ta jędza chce od Igi? Teraz jej się przypomniało o dawnej przyjaciółce?
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu dodałyście nowy rozdział! Tyle musiałam na niego czekać! :( Czytałam z zapartym tchem linijkę, po linijce. No i jestem w ogromnym szoku! Najpierw to przesłuchanie, potem ucieczka do kibla na CPNie, a potem fochy Artura i na koniec ten sms od Anity... Dzieje się i to bardzo dużo! Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu! Tyle pytań mam w głowie...
    Życzę weny Misiaczki!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wrażenie, że Iga nie doceniła swoich "wrogów". Sama od początku ciągle powtarzała, że to idioci. Chyba nie do końca jednak :P Tak sobie myślę, że skoro Anita ukradła zeszyt Igi i wykorzystała jej piosenki, to jakoś musiała się zabezpieczyć i obmyśliła plan na wypadek pojawienia się Igi i próby zdemaskowania Anity. Poza tym Iga ruszyła do Warszawy i chyba myślała, że trochę się zakręci i będzie spoko. Ruszyła w konkretnym celu, może trochę innym niż wszyscy i innymi marzeniami, ale nie miała przygotowanego konkretnego planu. Zwykle przy spotkaniach z Radeckim mogłaby coś zrobić, ale tchórzy, a później sobie tłumaczy, że nieeee, że jeszcze za wcześnie. Tak chyba niewiele zdziała xD Także wydaje mi się, że jeszcze chwila, a to właśnie jej "wrogowie" będą mieli nad nią przewagę. Także Iga... Do roboty! ;D
    Jejku, ciągle jak myślę o Waszej bohaterce, to myślę o niej Inga, zboczenie z własnego bloga xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże!

    Jedenaście rozdziałów w jedno popołudnie. I to jeszcze kiedy powinnam ślęczeć na zagadnieniami z eksportu. Ale było warto.

    Coś czuję pod skórą, że cała zemsta Igi skończy się dla niej w zupełnie inny sposób. A jej myśli mnie śmieszą do łez, chociaż jeszcze nie dawno sama miałam tak mordercze wizje w swojej głowie.

    Strasznie frapuje mnie postać Arcziego. Jego skomplikowana sytuacja życiowa i zmienne nastroje. No i oczywiście to jaki będzie miał wpływ na postępowanie Igi.

    Też sądzę, że Mikołaj wcale nie ma słodkiej i miłej relacji z Anitą. Pewnie podobnie jak Iga chce ją zabić.

    Ale się wciągnęłam w opowiadanie. ( fangirling )

    Do następnego rozdziału. Musze się dowiedzieć co Anita napisała.
    Pozdrawiam,
    Ever.

    ( http://last-direction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę waaaaaaaaaaaaaaaas! W takim momencie? Naprawdę? I co, teraz mam siedzieć i się zastanawiać, co z tym smsem? Ah, to się nazywa okrucieństwem! :D haha
    Mam kilka teorii, zobaczymy która się sprawdzi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyle tu się dzieję.Iga na własne życzenie musiała znosić obecność Mikołaja, a potem humorki Artura. Mam wrażenie, że szybki odjazd Radeckiego ma coś wspólnego ze zdenerwowaniem jej współlokatora. Co się mogło stać? Mimo, że rozdział trzymał w napięciu i był dobry, końcówka totalnie mnie zaskoczyła.. nie wpadłabym na to, że Anita może się odezwać do Igi... niby po co? Czyżby Mikołaj rozmawiał na jej temat z nią? ..Boję się o Igę, aby nie wpadła w jakąś obsesje. Trochę mi wygląda jakby już sama nie wiedziała czego chce. Czekam na następny. Pozdrawiam dziewczyny ;> /przewrotnosc-losu/

    OdpowiedzUsuń