środa, 25 grudnia 2013

Rozdział czternasty

Podniosłam się z fotela i podeszłam do niewielkiego barku znajdującego się w salonie tuż przy oknie wychodzącym na zachodnią część Warszawy. Było już dość późno dlatego na zewnątrz było pozornie spokojnie i tylko od czasu do czasu przejeżdżały pojedyncze samochody. Zza szyby drewnianego mebla wyjęłam butelkę wypełnioną czerwonym winem, które Artur kupił niedawno z jakiejś ważnej okazji. Postanowiłam, że je odkupię, a tę butelkę sama opróżnię właśnie teraz, bo stwierdziłam, że na trzeźwo nie mogę przeprowadzić rozmowy o Anicie z Radeckim, który bacznie i z zainteresowaniem przyglądał się moim poczynaniom. Właściwie nawet nie wiedziałam jak zacząć, dlatego spokojnie czekałam, aż piosenkarz sam o coś zapyta. Miałam tyle w głowie, że już nie wiedziałam, co myśleć. Co jakiś czas wracały do mnie wątpliwości, bo co jeśli Mikołaj tylko gra i wcale nie nienawidzi tej podłej oszustki, a jest tutaj tylko po to, żeby uśpić moją czujność? Byłam w kropce, ale chęć pogrążenia zarówno Anity jak i jego była ogromna. Do wina wyjęłam jeszcze dwie, specjalne lampki i postawiłam wszystko na ławie. Niech się dzieje, co ma się dziać. I tak gorzej już nie będzie, zwłaszcza po dzisiejszym dniu. 
Usiadłam z powrotem na wcześniej zajmowanym miejscu, a Mikołaj miał już zamiar coś powiedzieć, ale przypomniało mi się, że nie przyniosłam korkociągu, więc udałam się po niego do kuchni. Szukałam go jak najdłużej się dało, nie spieszyło mi się ani trochę. Chciałam też odwlec o ile to możliwe rozmowę, ale tak szczerze, gdybym się zastanowiła, to co mi to dawało? Zupełnie nic... Nie mogłam po raz kolejny uciekać, o nie. Tak nigdzie nie zajdę. Wyjęłam z szuflady ze sztućcami srebrne narzędzie i wróciłam powoli do salonu. Wyglądało na to, że Radecki nie mógł się już doczekać, kiedy w końcu będzie miał okazję, żeby mnie o coś wypytać, bo kiedy wróciłam głośno westchnął i przewrócił czekoladowymi oczami. Zignorowałam to, bo to nie on tutaj miał dyktować warunki. 
- Kim ona dla ciebie jest? - zagaił z ciekawością w głosie, ale też z pewnym dystansem. Może zdał sobie sprawę z tego, że mnie też mogły z nią łączyć jakieś relacje, które zdemaskowałyby także jego. Doszłam do wniosku, że to działało w dwie strony.
- Raczej kim była - poprawiłam go, próbując w tym samym czasie otworzyć butelkę z winem, lecz nijak mi to wychodziło. - Skąd wiesz, że ją w ogóle znam? 
- Zobaczyłem cię kiedyś na jednym z jej zdjęć, nie sposób cię nie zapamiętać - oznajmił, a mnie nieco wszystko się rozjaśniło. Był u niej, wiedział gdzie mieszkała. To musiało być coś więcej, aniżeli tylko przelotna znajomość. Swoją drogą, co ta Anita taka sentymentalna, że nadal posiadała moje zdjęcie? Żałosne…
- To pewnie dlatego, zaczepiłeś mnie na tym balu... - powiedziałam z nutką ironii w głosie, ale tak zapewne było. Radecki od początku wiedział, że byłam z nią powiązana.
- Wtedy cię nie skojarzyłem, ale po kolejnym spotkaniu coś mi zaczęło świtać - przyznał. Zrozumiałam, że wszystko, co robił, a nawet to, że tak za mną chodził miało swoje odzwierciedlenie i drugie dno. Nic się nie działo przez przypadek, a on bardziej kontrolował sytuacje niż mi się zdawało.
Natomiast ja jak ostatnia sierota próbowałam użyć korkociągu, ale z marnym skutkiem, bo o mały włos nie rozbiłabym całego alkoholu. Ręce mi drżały na myśl o tej kretynce i nie mogłam nic na to poradzić. W dodatku Radecki też okazał się być bardziej sprytny, ale to nie zmieniło mojego stosunku do niego. W końcu lekko się skaleczyłam i z mojego serdecznego palca popłynęła strużka krwi. Odruchowo przystawiłam go do ust i przyssałam się, próbując zatamować wylewającą się czerwoną maź. Szatyn, widząc moją nieporadność, wyjął mi korkociąg z rąk i sam postanowił otworzyć wino. Och, jaki on bohaterski... Naprawdę, niczym Robin Hood. 
- Więc kim była? - poprawił pytanie, łapiąc za butelkę i bez większego trudu otworzył ją. Rzucił mi przelotne spojrzenie, po czym napełnił mój kieliszek do pełna, za to sobie nie nalał ani jednej kropli. Chciał mnie upić? No cóż, jedną butelką wina mu się nie uda. Pajac.
- Ty się nie napijesz? - próbowałam go zachęcić, lecz pokręcił głową przecząco i wyjął z kieszeni klucze od jego mercedesa, dając mi tym do zrozumienia, że prowadzi. Biedna gwiazdeczka nie miała dzisiaj szofera, jakie to smutne. Było mi naprawdę bardzo przykro z tego powodu! Okej nie, to nie. - Anita była moją najbliższą przyjaciółką i jedyną, jaką kiedykolwiek miałam, ale bardzo mnie skrzywdziła, wiesz... - wyznałam, biorąc pierwszego łyka cierpkiego napoju. Nigdy nie lubiłam wytrawnego wina, więc się lekko skrzywiłam, ale teraz było mi obojętne, co piłam. Radecki ożywił się wyraźnie i miałam chwilowo wrażenie tak, jakby był dziennikarzem i pisał o mnie artykuł. Węszył tak samo jak te hieny paparazzi. 
- Co ci zrobiła? - spytał, a ja zawahałam się czy powiedzieć mu całą prawdę, po części o nim samym. To wydawało się rozsądne, lecz najpierw sama chciałam dowiedzieć się, o co mu chodzi. Poza tym chyba nie czułam się gotowa na bezpośrednią konfrontację. Skoro i tak chodził za mną od kilku dni, to zapewne jeszcze będziemy mieli okazję się spotkać. Na samą myśl o tym, zrobiło mi się słabo.
      Przystawiłam lampkę z winem do ust i jednym ruchem przechyliłam ją tak, że cała zawartość wylądowała w moich ustach. Naprawdę miałam ochotę się dzisiaj upić, ale to nie wchodziło w grę. Rano musiałam jeszcze wstać do pracy w kawiarni, którą i tak zaniedbałam przez mój wypadek. Szefowa była już na mnie mocno zła i właściwie to trochę bałam się, że mnie zwolni na wejściu, pomimo, że była dla wszystkich miła i wyrozumiała. Nawet takim ludziom cierpliwość się kiedyś kończy. Przeczesałam smukłymi palcami swoje włosy, po czym odrzuciłam je za plecy. Zrobiło mi się naprawdę smutno, kiedy przypomniałam sobie jak było kiedyś, a jak jest teraz. Przecież nie tak dawno byłam szczęśliwa, miałam oboje rodziców, wspaniałą przyjaciółkę, a przede wszystkim ja sama byłam inna. Wieczorami zasypiałam spokojnie, nie żyłam z chęcią upokorzenia innych i moje myśli nie krążyły wokół jednej rzeczy. Miałam przecież tyle planów... Z normalnej, poukładanej dziewczyny stałam się… czymś, kimś, kogo tak naprawdę nie potrafiłam zdefiniować. Wcale nie czułam się z tym dobrze.
- Odebrała mi coś - oznajmiłam wymijająco i wlepiłam w niego pusty wzrok. Piosenkarz zmarszczył czoło i chyba liczył na dalszą część opowieści, ale ja nie miałam ochoty zdradzać mu więcej. Miałam wrażenie, że przyjazd do Warszawy to był jeden wielki błąd i mogłam załatwić to zupełnie inaczej, w sądzie, i nie kosztowałoby mnie to tyle nerwów, chociaż i tak musiałabym długo walczyć o sprawiedliwość. Już sama nie wiedziałam, czy postępowałam dobrze, ale teraz trudno było tak po prostu się wycofać. - A ty, dlaczego tak jej nienawidzisz? 
- Mam swoje powody, uwierz - również nie powiedział nic konkretnego. Właściwie dokąd zmierzała ta rozmowa, skoro oboje nie potrafiliśmy porozmawiać szczerze? To wszystko było bez sensu, ale czy cokolwiek związanego z wielką gwiazdeczką Radeckim miało sens? Raczej nie. - Ale razem możemy ją pokonać. - Nachylił się w moim kierunku i zaproponował dość irracjonalne jak dla mnie rozwiązanie. Prychnęłam pod nosem i ponownie zapełniłam sobie kieliszek winem. 
Wstałam i podeszłam do okna oszołomiona jego głupotą. Wiedziałam, że nie świecił rozumem, ale żeby aż tak? Że ja miałabym z nim współpracować? Ha, ha, bardzo śmieszne! Od początku byłam tutaj tylko po to, żeby go zniszczyć, a nie grać w jednej drużynie. Przeszedł samego siebie! Otworzyłam usta, żeby szybko zgasić jego zapał, ale coś mnie powstrzymało. Przeleciałam wzrokiem po mieszkaniu, a on ciągle czekał w tej samej pozycji na moją odpowiedź. Złożył ręce jak do pacierza i przyglądał się w milczeniu. 
- Jak mamy działać razem ,skoro nawet nie chcesz mi zdradzić co ona takiego ci zrobiła? - wyrzuciłam z siebie, układając ręce na biodrach. Chyba sam nie wiedział, co mówi. Może ja też nie wyznałam zbyt wiele, ale na pewno znacznie więcej niż on.
Radecki podniósł swoje cztery litery i stanął tuż przede mną. Kompletnie zdumiona jego reakcją, nie miałam już gdzie się cofnąć, bo byłam oparta plecami o parapet. Rozejrzałam się na boki w poszukiwaniu luki, którą mogłabym uciec, ale on, nawet gdy próbowałam przejść, po prostu mi nie dał. Za to złapał mnie za ramię, przez co trochę się przestraszyłam. Skąd mogłam wiedzieć, co mu siedziało w głowie? Jednak o jedną rzecz mogłam być spokojna... W końcu był gejem. 
- Po prostu mi zaufaj - powiedział, a ja nie wytrzymałam i roześmiałam się na głos. Ja miałam zaufać jemu? Toż to czysta głupota! Prędzej by mi kaktus na ręce wyrósł, niż bym mu zaufała. Naprawdę zdurniał do reszty. Ja ufająca facetowi, który po części zniszczył mi życie... Niedoczekanie. Ale jeśli tak bardzo tego chciał, będę mogła zniszczyć go jego własną bronią. Wcale nie muszę mu ufać, ale mogę sprawić, że będzie mu się wydawało, że współpracujemy.
Mikołaj uniósł brwi w geście niezrozumienia, co było reakcją na mój niepohamowany atak śmiechu. Nie wiedziałam, co on sobie wyobrażał, ale chyba jednak za wiele. Uspokoiłam się dopiero po kilku minutach, a on stał ciągle w tym samym miejscu i krzywo na mnie patrzył. Chciał coś powiedzieć, ale w tym samym czasie ktoś zaczął dobijać się do drzwi mieszkania. Mój puls w tamtym momencie wynosił chyba dwieście uderzeń na minutę, a na czole pojawiły się kropelki potu. Z każdym kolejnym mocnym uderzeniem moje przerażenie rosło. Skuliłam się na kanapie, a kiedy męski głos za drzwiami zaczął żądać, abym otworzyła, udawałam, że tego nie słyszałam. Zasłoniłam uszy dłońmi i ciężko przełknęłam ślinę, bo przecież to Anita mogła kogoś na mnie nasłać. Może to Radecki dał jej cynk, gdzie mnie szukać? Och, Iga, ty naiwna idiotko! Zaschło mi w gardle, a wargi podrygały niespokojnie. Wpadłam w lekką panikę, nie wiedząc co mam robić. Zacisnęłam paznokcie na ramionach i aż syknęłam, kiedy wbiłam je tak mocno, że został po nich ślad. W myślach przewijały się obrazy z dzisiejszego dnia, sytuacja z nożem, konfrontacja z Anitą… Zrobiło mi się niedobrze.
- Nie otworzysz? - Radecki wskazał dłonią w kierunku drzwi. Zamrugałam kilka razy powiekami, pod którymi gromadziły mi się łzy i pokręciłam głową przecząco. Ani mi się śniło otwierać. - Dobrze, ja to zrobię - oznajmił i odszedł w kierunku dobijającego się faceta, na co patrzyłam w osłupieniu. O cholera! Zmroziło mi krew w żyłach, kiedy usłyszałam szczęk przekręcanego zamka. Nie byłam w stanie tam podejść, a nie mogłam nic usłyszeć, bo zrobiło się wyjątkowo cicho. Przez chwilę nawet pomyślałam, że może coś się stało i Radecki leży teraz tam z rozwalonym łbem. W sumie nie przejęłabym się chyba tym zbytnio, ale wizja, że ja mogłam być następna, nieco mnie dołowała. Przyłożyłam dłoń do rozgrzanego czoła, po czym złapałam za butelkę z winem i z gwinta pociągnęłam kilka łyków. Następnie wstałam z zamiarem sprawdzenia sytuacji, ale moje nogi były jak z waty, a żołądek ścisnął się, sprawiając niemiłosierny ból.
Mikołaj wrócił nim zdążyłam zrobić jakikolwiek krok i był wyraźnie uradowany, w przeciwieństwie do mnie. Rzuciłam mu pytające, a zarazem niespokojne spojrzenie, natomiast on odwdzięczył się szerokim uśmiechem, ukazującym rząd białych zębów. Opadłam z powrotem na kanapę, zaciekawiona jego rozbawieniem. Czy to ze mnie? Jeśli tak, to mu przyłożę, serio...
- Pijany sąsiad pomylił mieszkania - powiedział i usiadł teraz obok mnie, a nie na przeciwko jak to miało miejsce do tej pory, przez co odsunęłam się niezauważalnie na drugi koniec sofy. Poczułam jak schodzi ze mnie powietrze, ale dłonie nadal mi drżały. Wiedziałam, że nie mogłam zostać sama dzisiejszej nocy, bo chyba bym zwariowała, ale po Artura nie mogłam zadzwonić... Najwyżej padnę na zawał przy każdym skrzypnięciu jakiegoś mebla. - Poprosił mnie nawet o autograf na klatce piersiowej - zaśmiał się i złapał za czoło. Zerknęłam na niego ukradkiem i widziałam zniesmaczenie wymalowane na jego twarzy. Och gwiazdeczko, nie udawaj, że ci się to nie podobało. Prychnęłam pod nosem, lecz przejęta jeszcze tym, co się stało nadal nie wypowiedziałam żadnego słowa. Siedziałam zamyślona, próbując opanować emocje, które kotłowały się wewnątrz mnie.
Radecki zaczął już się tym chyba irytować, bo dla niego brak jakiegokolwiek odzewu z mojej strony to zupełna nowość. Może już się przyzwyczaił do tego, że zawsze musiałam mu dopiec, ale tym razem nie miałam na to ochoty, o dziwo. Chrząknął kilka razy, pokręcił się na kanapie, aż w końcu nie wytrzymał.
- Dlaczego tak się przestraszyłaś, kiedy ten facet się dobijał? - spytał teraz już zupełnie poważnie. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, czułam się rozbita i zagubiona. Co rusz powracały do mnie obrazki z dzisiejszego popołudnia. Spojrzałam na swoje dłonie, które jeszcze nie tak dawno były umazane krwią i zrozumiałam, że nie zapomnę o tym tak łatwo. Obraz szarpaniny i tego jak wbijam nóż w brzuch mężczyzny nękał mnie nieustannie. To chyba było zbyt wiele.
- Ja... - westchnęłam, ale zatkało mnie zupełnie. Nie wiedziałam, co mną pokierowało, może odrobina tych procentów, które w siebie wlałam albo strach przed byciem samą, ale zrobiłam coś zupełnie zaskakującego. - Zostaniesz ze mną dzisiaj? - popatrzyłam zaszklonymi oczami na Mikołaja, a ten wyglądał tak jakby przestał oddychać na moment. Czułam, że rumieńce wkradają mi się na policzki. Pewnie zrobiłam z siebie głupka, ale naprawdę byłam zdesperowana. On nie miał pojęcia, co się dzisiaj stało, lecz widział mnie w naprawdę fatalnym stanie. Może gdzieś tam w głębi jego serca tliły się jakieś ludzkie odruchy i się zmartwił?
Szatyn przysunął do siebie lampkę na alkohol, którą wcześniej dla niego przyniosłam i napełnił ją winem. Patrzyłam z uwagą na to, co robił, ale nadal nie udzielił mi żadnej konkretnej odpowiedzi. Chyba aż tak go zakłopotałam, że musiał się napić. Zmarszczyłam czoło, a on widząc mój wyraz twarzy delikatnie uniósł kąciki ust.
- Teraz mogę się napić skoro zostaję - powiedział, a ja poczułam ulgę, że nie wyszłam na ostatnią kretynkę i że w razie czego będzie ktoś obok. Lepszy on, niż nikt.
Nie miałam jednak już sił na rozmowę i czułam okropne znużenie, a rano musiałam wstać do kawiarni. Opróżniliśmy z Radeckim butelkę do końca, rozmawiając właściwie o niczym konkretnym. Temat Anity jakoś się zamknął i nie miałam ochoty już dzisiaj do niego wracać. Za dużo się wydarzyło w ostatnich kilkunastu godzinach. Nawet mój zamiar zniszczenia tego bałwana przeszedł na drugi plan. Dochodziła pierwsza w nocy, więc zarządziłam czas położenia się do łóżek. Pościeliłam Mikołajowi w pokoju Artura, a sama miałam udać się do swojego.
- Dobranoc - usłyszałam, kiedy opuszczałam pomieszczenie. Odwróciłam się w kierunku Mikołaja, kiedy właśnie zdejmował koszulkę. Zwróciłam uwagę na jego wyrzeźbiony tors. Ciekawe ilu facetom przypadł do gustu…
- Dziękuję, że ze mną zostałeś - powiedziałam, po czym opuściłam sypialnię i udałam się wprost do swojej. Zmarnowana włożyłam na siebie koszulkę nocną i rzuciłam się niczym kłoda na łóżko. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie odpłynęłam do krainy Morfeusza. 
Śniły mi się niesamowicie bzdurne rzeczy, które na dodatek były tak realistyczne, że sama już nie wiedziałam, czy aby przypadkiem nie lunatykuję. W pewnym momencie usłyszałam nawet uchylające się drzwi od pokoju i myślałam, że to tylko moja bujna wyobraźnia jak zawsze płata mi figle, ale kiedy poczułam uginający się materac pod wpływem dodatkowego ciężaru na drugiej stronie łóżka, zamrugałam kilka razy powiekami, a potem moim oczom ukazała się ciemna postać , próbująca nakryć się moją kołdrą. W pierwszej chwili ogarnęło mnie gorące uczucie strachu, ale zaraz po tym przypomniałam sobie o Radeckim, który miał spać za ścianą. Dokładnie, ZA ŚCIANĄ! Nie wiedziałam, co wpadło mu do tego durnowatego łba, ale teraz już przegiął. 
          Zerwałam się na równe nogi, zgarniając ze sobą całą kołdrę, po czym szybko zaświeciłam światło i ku mojemu zdziwieniu, postać leżąca na posłaniu to wcale nie był on. Niemal równocześnie wpadłam w pisk z kobietą, która właśnie próbowała wcisnąć się do mojego łóżka. Ona również podskoczyła i teraz mogłam zobaczyć ją w całej okazałości. Była dość wysoka, szczupła, miała długie blond włosy i oczy, które wydawało mi się, że już gdzieś widziałam. Chwilę później nałożyła na nos okulary i tak samo jak ja zmarszczyła czoło. Mierzyłyśmy się w szoku spojrzeniami, aż w końcu do sypialni wpadł Radecki w samych bokserkach, trzymając w ręku kij baseballowy, który Artur miał zawieszony na jednej ze ścian u siebie w pokoju. Całą moją uwagę od razu skupiłam na nim. Może powinnam była zrobić jakieś zdjęcie i wysłać do wszystkich szmatławców w okolicy? Chętnie przyjęliby taką okazję bez dwóch zdań. Blondynka, tak samo jak ja oszołomiona jego bezpardonowym wejściem, zaczęła głośno piszczeć i skakać, pokazując palcem na piosenkarza, który właśnie gromił mnie spojrzeniem. Chyba pomyślał, że to ja specjalnie zaprosiłam tu tę dziewczynę... Wzruszyłam bezradnie ramionami, w geście niezrozumienia całej sytuacji, a dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Chciało mi się w duchu śmiać, widząc jego minę i to jak próbował ją odsunąć, na co oczywiście nie dawała mu szans, ale kim do cholery była ta kobieta i jak weszła do mieszkania Artura o trzeciej w nocy?

***
Kilka przepraszająco-świątecznych słów:
Witajcie, niestety z wielkim opóźnieniem, za co serdecznie was przepraszamy. Po prostu czas nie pozwolił Carlii na napisanie tego szybciej, a ostatecznie musiałam to zrobić ja, Charlize i widać z jakim efektem. Oczywiście była to dla mnie przyjemność i mam nadzieję, że czytało się równie dobrze jak mi pisało. Chciałabym, żeby udało nam się jakoś to wynagrodzić wszystkim, którzy czytają i czekali, choć odrobinkę. Ode mnie na te święta pragnę życzyć wam przede wszystkim zdrowia i szczęścia, bo jeśli to będzie to wszystko inne samo przyjdzie. Także wesołych świąt, szczęśliwego Nowego Roku i samych sukcesów w tym nadchodzącym. Pozdrawiam cieplutko! 
I jeszcze wyjaśnienia od Carlii:
Przepraszam za dwie rzeczy. Pierwsza – że nie komentuję Waszych opowiadań, czytam je, gdy tylko mam chwilę, ale nie daję rady napisać składnego komentarza. Druga – bardzo chciałabym mieć czas na pisanie Nieba, ale niestety, życie to życie. To głównie moja wina, że zrobił się tutaj taki przestój. Mam dość duże problemy teraz, głównie ze studiami i niestety nie pogodzę tego póki co z pisaniem. Jeśli ktoś studiował, bądź studiuje kierunek językowy, wie o czym mówię. Mam nadzieję, że uda mi się wyprostować wszystkie sprawy, choć jest mi mega ciężko i naprawdę mam załamkę, bo psychicznie po prostu czuję się zmiażdżona, dlatego liczę na Waszą wyrozumiałość. Trzymajcie kciuki, by wszystko jakoś ruszyło do przodu, a wtedy postaram się pojawiać się tu częściej. Dobrych Świąt i cudownego Nowego Roku!

Edit: Korzystając z okazji Charlize chciała zaprosić was na prolog swojego nowego opowiadania, które zamierza w niedalekiej przyszłości publikować: zyjac-zludzeniami.blogspot.com

9 komentarzy:

  1. Wybaczam te małe opóźnienie! To chyba najlepszy prezent na święta ;) Zastanawiałam się co tak długo nic nie dodajecie, ale wiedziałam, że powodem może być życie ;) No i się nie myliłam. Trzymam kciuki, oby wszystko wróciło do normy <3
    Rozdział jak zwykle świetny. Nieporadność Ogi strasznie mnie rozśmieszyła. Cały czas trzymało mnie straszne napięcie, szczególnie gdy ten pijany sąsiad dobijał się do drzwi. Myślałam, że zejdę na zawał! :P
    Mikołaj chce współpracy?! Szooooook! Czy on pogrywa sobie z tą biedną dziewczyną? Czy rzeczywiście chce zemsty na Anicie? Wtf?!
    Hmmmm... No i do akcji wkracza ta blondynka... Czy to była Artura? Dosyć fajnie zareagowała na widok "gwiazdora" :D
    Czekam cierpliwie na kolejny rozdział <3
    Życzę Wam dużo weny, Wesołych Świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, ale akcja. Coraz więcej się dzieje, ale dziewczyny się ie spodziewała. ciekawe, czy Mikołaj uzna, że w związku z tym ma do czynienia z lesbijką. bo szczerze mowiąc, jestem przekonana, że nie jest gejem i że czuję wobec Igi ciepłe uczucia. po drugie coraz więcej mi mowi, że cała ta sytuacja to wina Agaty, o której już wiele tutaj było i którą ewidentnie mogę nazwać suką. Myślę, że Radecki nei a pojęcia, kto jest prawdziwym autorem tekstów jego piosenek. Wyjaśnienia są dwa- albo ustalił normanie z Agatą, że ona pisze jego piosenki, a on je śpiewa, i jest przekonany, iz dziewczyna jest ich autorką, albo też Agata go szantażuje (np. w związku z tym chorym chłopakiem, który na mój gust jest jego bratem badź kuzynem), ale mimo wszystko nie ma pojęcia, że teksty są Igi. Agata jest bardzo bezwględna i widać, że zalęży jej tylko na sławie, i to kosztem innym, więc... nie spodziewąłam, się, że będize chciała tak to poprowadzić, tak ... bezwzględnie. nie dziwię się, że Iga nie chciała spać sama xD ciekawe, kiedy wreszcie zmieni stosunek do Radeckidedgo... chyab że mam złe przeczucia, ale modlę się, żeby nie, bo lubię MIkołaja, nawet jeśli okaże się zwykłym chamem, nie mogę nic na to poradzić...

    Jeśli chodzi o dziewczynę, podejrzewam,że jest to była Artura, ale nawet jeśłi chce do niego wrócić, jakoś mu tego nie żuczę, nie mam do niej zaufania. Ciekawe, jak to rozwiążecie.
    zarpaszam serdecznie na mój blog zapiski-condawiramurs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wolnej chwili zajrzę do ciebie też ;) dzięki za rozbudowany komentarz, jednak chciałam cię poprawić, ponieważ była przyjaciółka Igi to Anita, a nie Agata, ale i tak dzięki :)

      Usuń
  3. Długo trzeba było czekać na nowy rozdział, ale naprawdę było warto :) To jedno z moich ulubionych opowiadań, więc w sumie nieważne, ile będę musiała czekać na nowości - czasami potrafię być cierpliwa XD
    Zachowanie Mikołaja bardzo mnie zastanawia, ale w gruncie rzeczy zaczynam mu ufać. Przecież chyba nie jest złym człowiekiem, prawda? I chociaż nie powiedział Idze, dlaczego nienawidzi Anity, jestem przekonana, że ma ku temu poważny powód. Ciekawi mnie, co ta mała suka mu zrobiła. Może miał z nią romans, a ona go zdradziła? Albo nawet dowiedział się, że teksty piosenek, które przyjął jako własne, są kradzione? Sama już nie wiem, ale mam nadzieję, że ta tajemnica wkrótce się wyjaśni. Cieszę się natomiast, że Iga, choć ogólnikowo, powiedziała Radeckiemu prawdę. Po co miała się ukrywać, skoro i tak facet jest na tyle inteligentny, że ją rozpoznał? W sumie połączenie sił w zemście mogłoby być całkiem niezłym pomysłem, w końcu w dwójkę raźniej. Ale nie lepiej po prostu iść do sądu? Anita nie przebiera w środkach i boję się, co w końcu może się stać. Iga ostatnio uciekła, ale następnym razem może nie mieć tyle szczęścia.
    Byłam głęboko przekonana, że do Mikołaj, pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu opiekuńczości, przylazł w nocy do pokoju Igi i położył się obok niej. Na gwałciciela mi nie wygląda, więc w sumie rozczulał mnie ten gest do momentu, kiedy zdałam sobie sprawę, że to nie on. Dla mnie odpowiedź jest dość oczywista. Czyżby była ukochana Artura postanowiła na nowo wkupić się w jego łaski? Z opowieści Arcziego wynikało, że niezłe z niej ziółko, więc dziwi mnie jej powrót na stare śmieci. No chyba, że się mylę i to kompletnie inna osoba. Przekonamy się wkrótce :D
    Rozdział naprawdę świetny, a akcja opowiadania zakręca się coraz bardziej :) Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ogólnie przestałam ogarniać zachowanie Igi. Cały czas w myślach wyzywa Mikołaja od najgorszych, używając przy tym bardzo niewybrednych określeń, a później... prosi, żeby został na noc. WTF!? W myśl zasady, że przyjaciół trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej? ;> Okej, mogę zrzucić to na wypite wino, bo wcale nie musi mieć tak mocnej głowy, jak sama deklaruje. Wcześniej wydawało mi się, że Iga jest trzeźwo myślącą babką, ale chyba po drodze coś się zmieniło i chęć zemsty i brak konkretnego planu zupełnie ją zgubiły, robiąc przy okazji pranie mózgu. Mam ochotę nią potrząsnąć i krzyknąć w twarz, żeby się ogarnęła.

    Później ta laska w środku nocy, czytając ten rozdział miałam wrażenie, że ja naprawdę nie ogarniam sytuacji.

    I w tym miejscu chyba jedyną osobą ratującą sytuację jest Mikołaj, który wbrew przekonaniu Igi o braku mózgu, całkiem nieźle sobie radzi. Szybciej niż Iga do niego on znalazł drogę do niej i dowiedział się znaczniej więcej, niż Iga wiedziała o nim. Anita oszukała Radeckiego z tymi piosenkami, dlatego ma go trochę w garści. Teraz on bada grunt, trafił na Igę, ale nie wie, na ile może jej zaufać (chociaż sam prosi o to samo). I moim zdaniem niedługo całkowicie owinie sobie Igę wokół palca i ona wyzna mu wszystko, a jej zemsta... Cóż, pakując się wciąż w tarapaty raczej nieszybko ona nastąpi ;P

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem w stanie napisać zbyt wiele, ale to jest pierwszy raz w historii tego opowiadania, kiedy Iga mnie... zirytowała. Aż sama nie mogę wyjść ze zdziwienia. Niemalże przez cały rozdział strasznie mnie wkurzała tą całą niechęcią i ironicznymi (a zarazem chamskimi) myślami o Radeckim. Wcześniej okrutnie mnie to bawiło, a teraz, jakoś dziwnie zirytowało :o W dodatku co jej do łba przyszło, żeby spytać go czy z nią zostanie na noc :O Co jak co, ale to już mogła sobie darować! :o Co z tą Igą się dzieje.. A ta laska, która wgramoliła się do łóżka, podejrzewam, że to ta sama, co niegdyś kłóciła się z Arturem bodajże na parkingu gdzieś czy coś takiego było XD No nic to. Cieszę się bardzo, że rozdział był dłuższy niż zwykle, a teraz lecę na prolog Złudzeń.

    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Postaramy się jak najszybciej, muszę dogadać się z Carlą ;)

      Usuń
  7. Hej :) Oceniłam już Waszego bloga! Bardzo przepraszam, że tak długo musiałyście czekać :)
    http://niebieskim-piorem.blogspot.com/2014/03/77-ocena-bloga-niebo-skradzionych-sow.html

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń